Re:telling #6 [transkrypcja] — “Opowieści o Ojczyźnie” Dmitry Glukhovsky

Wiola Myszkowska
4 min readApr 22, 2023

--

[transkrypcja 6. odcinka podcastu “Re:telling”]

Wiecie, wydaje mi się, że ten odcinek będzie o potrzebie banalności.

Przeczytałam chyba wszystkie wydane w Polsce powieści Dmitrija Głuchowskiego, ale dopiero przy okazji “Opowieści o ojczyźnie” przyszła do mnie pewna myśl, która stara się podsumować go jako pisarza nie tylko fantastyki. No i stwierdziłam, że jak już przyszła to się nagram.

Jak pewnie wiecie, w przeszłości Dmitrij popełnił “Metro”, “Futu.re” czy “Tekst”. Popełnił też pierwszy tom “Opowieści o Ojczyźnie”, które u nas były wydane jako “Witajcie w Rosji”. Można opowiadać o jego książkach, nie wspominając o Rosji czy o osobie samego pisarza, ale jak sądzę, chyba mamy takie czasy, że trudno bez tego.

I tutaj na chwilę wskoczę w nawias.

(Być może trafiła do Was informacja — a mogła, bo jak się okazuje jest to też element promocji tej książki. Dmitrij jest ścigany listem gończym. Jak napisał sam autor, za “dyskredytację armii rosyjskiej”. Kiedy rok temu wybuchła otwarta wojna w Ukrainie i nastąpiła inwazja rosyjska Dmitrij pisał o tym na swoim kanale na Telegramie. Przez kilka pierwszych tygodni czytałam te wiadomości z ogromnym zainteresowaniem, dlatego, że to były eseje i komentarze, nie fikcja.

Jeden z tych tekstów np. był o tym, dlaczego jego zdaniem w pewnym momencie było tak wielkie parcia na promocję “Zetki” jako symbolu — poza tym oczywistym powodem propagandowym. Pisał po rosyjsku, bo adresatami tych treści są przede wszystkim Rosjanie. Nazywał wojnę wojną, a nie żadną “operacją specjalną”. Za co w Rosji, jak wiemy, można iść do więzienia na kilkanaście lat.

W tych pierwszych tygodniach wojny, kiedy czytałam te teksty, miałam szczerą nadzieję, że Dmitrij jest za granicą. Później się okazało, faktycznie z Rosji wyjechał.)

W tym przypadku pisał bardzo wprost i tak samo wprost napisał “Opowieści o ojczyźnie”.

Jego książki bywają krytykowane za banalność, proste morały, prosty sposób prowadzenia opowieści i nie wyszukaną symbolikę. I takie zarzuty mogą się też pojawić przy “Opowieściach o ojczyźnie”. Ale chciałabym tutaj postawić pewną hipotezę, że jest to zabieg zamierzony.

I tutaj wjeżdża osoba pisarza.

Pozwolicie, że przedstawię Wam Dmitrija Głuchowskiego. Znam go oczywiście z książek, ale też z wywiadów, również z takich, które przeprowadziłam z nim sama i odbieram go jako człowieka bardzo inteligentnego, który nie ma kompleksów.

Z wywiadów wiem, że to autor, który jest świadomy lekkiego posmaku licealnego klinczu w pierwszym “Metrze”. Wiem też, że patrzy na tę książkę z pewną wyrozumiałością, ze względu na to, że pisał to jako człowiek bardzo młody, bo on chyba zaczynał w liceum, a na pewno pisał tę książkę na studiach.

Nazywa tę historię “romantyczną apokalipsą” albo “romantyzowaną apokalipsą”. Drugie “Metro” — to jest moja osobista interpretacja — biorąc pod uwagę biografię Dmitrija, opowiada o wewnętrznej walce pisarza z dziennikarzem. Bo Głuchowski był kiedyś korespondentem, dziennikarzem “Russia Today”, ale porzucił ten zawód i zajął się fikcją… fikcją?

No i oczywistym jest dla mnie, że “Futu.re” stanowi osobiste rozkminy o tym, co znaczy bycie rodzicem albo po co zostawać rodzicem. W takich historiach o dystopii czy walce z systemem przyzwyczajono nas do tego, że to są zawsze opowieści o wielkiej stawce, o ratowaniu ludzkości i świata i tak dalej, i tak dalej. A to główne przesłanie, które Dmitrij nam tutaj zaproponował, jest zupełnie inne i rozumiem, że dla wielu może być rozczarowujące albo, no właśnie, banalne.

Ale muszę przyznać, że to jest coś, co podziwiałam zawsze w jego książkach, że pisał je tak, jakby nie musiał już nikomu niczego udowadniać i mógł sobie pozwolić na pewną szczerość i prostotę. I dlaczego myślę, że to drugie jest zamierzone? Otóż z perspektywy dziennikarza Dmitrij jest bardzo wdzięcznym rozmówcą. On potrafi dostosować swój język do osoby, z którą rozmawia. Zawsze wychodził mi naprzeciw. Myślę, że on jest taką osobą, która kiedy coś mówi, opowiada bądź pisze, z tyłu głowy ma zawsze odbiorcę.

I myślę, że taki był jego cel, jeśli chodzi o “Opowieści o ojczyźnie”. Myśl, morał, przesłanie jest ubrane w pewną symbolikę, ale nie jest ona zbyt skomplikowana. To nie są historie, które można zinterpretować na cztery różne sposoby. Ale nie będę mu tego wytykać, bo to też satyra. Czarny humor.

Jak powiedział sam Głuchowski w rozmowie z Bogdanem Zalewskim dla RMF fm: “To kontynuacja długiej rosyjskiej tradycji politycznego żartu”. Koniec cytatu. Żartu, za które można było trafić za kratki, prawda? A żart musi być zrozumiały, najlepiej dla jak największej grupy ludzi. I mam tu na myśli różnych ludzi.

Jednocześnie odnoszę wrażenie, że Głuchowski jest bardzo szczerym pisarzem. Że nie napisze Wam książki o temacie, który go nie boli albo o którym nie myśli i to, że go boli da się w tych opowiadaniach wyczytać. Niektóre słowa, zdania, dialogi, choć czasem przerysowane, czasem groteskowe, to ciarki jednak przebiegają, kiedy człowiek uświadamia sobie, jak blisko rzeczywistości one się znajdują.

Np. pierwsza scena pierwszego opowiadania w tym zbiorze, niby w oparach czarnego humoru, ale wiemy, że gdzieś na świecie to się wydarzyło, prawda? Albo ostatnie słowa “Wezwania”: “A wiesz, ja chyba mam jeszcze gdzieś te żołnierzyki. Pobawimy się”?

Czasami w literaturze wcale nie chodzi o wodospady erudycji czy niewiadomo jak wymyślne metafory czy symbolikę. Jestem pewna, że tak. Głuchowski też potrafi, ale czasem zupełnie nie jest to potrzebne i myślę, że on o tym wie. Czasem potrzebna jest banalność.

I to już wszystko w tym odcinku podcastu Re:telling. Książkę podesłało wydawnictwo Insignis. (odcinek NIE jest sponsorowany)

--

--

Wiola Myszkowska
Wiola Myszkowska

Written by Wiola Myszkowska

Journalist, unfluencer, Mother of Androids and conductor in theory. PL, ENG with Polish accent. „Re:telling” podcast storyreteller.

No responses yet